Połamane parasolki naprawiamy w Podgórzu (ul.Smolki 4). U siwiuteńkiej, uśmiechniętej Pani Krysi. Do maleńkiego zakładu schodzi się po kilku stopniach. Domowe obiady jadamy u Stasi do której wchodzi się przez podwórze (ul.Mikołajska 16). Spotykamy tu zabieganych studentów, nobliwych profesorów UJ, krakowskich aktorów teatralnych, kantorowskich bliźniaków (bracia Janiccy) i zwykłych ludzi, którzy cenią sobie kameralność tej kuchni. A poza tym pierogi z jabłkami i cynamonem nie mają sobie równych! I nie znamy drugiego takiego miejsca, w którym po zjedzeniu podchodzi się do kasy, by uczciwie, jak na spowiedzi, powiedzieć co się zamówiło. Starszy Pan nie sprawdza, tylko nabija potrawę na kasę.
Do fryzjera chodzimy do Pana Franciszka (Pasaż Bielaka). Zajączka Małego zawsze wita z należytymi honorami. A nas rozczula kulturą, nonszalancją i serdecznością. Dlatego, przy okazji ostatniej wizyty wręczyliśmy mu ten oto wierszyk:
Fryzjer Franciszek w Pasażu Bielaka
Każdego klienta zamienia w przystojniaka.
Na swym fachu zna sie bowiem od lat,
Niczym wprawny czarodziej, mag!
Więc i my tu zachodzimy,
A oprócz strzyżenia zawsze mile gawędzimy.
No i "kocie łby", kiedyś powszechne, dziś już historyczne.. |
Ale fajnie macie :) tyle miłych miejsc do odwiedzenia ...jako przesiedleniec do Wrocławia nie bardzo znam takie tajemnicze zakątki a szkoda ... bardzo szkoda
OdpowiedzUsuńWszystko przed Wami! We Wrocławiu pewnie też są takie zakamarki, tylko czekają na Wasze odkrycie.
UsuńMikołajska 16, zapisane, na pewno wybierzemy się tam na pierogi na wiosnę :-)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! A w sezonie kuszą dodatkowo pierogami z truskawkami i knedlami ze śliwkami :)
UsuńDla mnie też te miejsca są znajome, wręcz magiczne, może oprócz pani od parasolek :) dobrze że wciąż są, pozwalają mi zachować wspomnienia z dzieciństwa. Jest jeszcze kilka takich miejsc - Rio na Jana, szewc na Tomasza, warzywniak na Szpitalnej.
OdpowiedzUsuńO tak! Warzywniak na Szpitalnej! Zapomniałam.. Szewc i pracownia kapeluszy na Tomasza :) Dobrze, że są:)
Usuńzazdroszczę tylu miłych miejsc z klimatem ... miło się czyta i cieszy to, że są jeszcze ludzie którzy kultywują i promują traducję...
OdpowiedzUsuńwyszło dosc patetycznie :-) a chodzi mi o to, że lubię ludzi z duszą!!!
jeszcze raz dzięki za siódemki - dzisiaj o nich wzmianka na mym blogu (mam nadzieje, że sie nie gniewasz, iż opublikowałam tresc kartki od Ciebie :-) ?
Mam się gniewać? No co Ty! Raczej dziękować. Poza tym masz pełną autoryzację :)
Usuń