24 sierpnia 2012

WŁOSKA FABRYKA SNÓW

Będąc w Rzymie znów podglądaliśmy włoski design. Moim skromnym zdaniem, to właśnie Włosi doszli w tej materii do perfekcji. Bez dwóch zdań. Ich wzornictwo ma w sobie wszystkiego po trochu: ponadczasowość, prostą elegancję, solidność wykonania, nietuzinkową formę i wszystkie możliwe kolory świata. I choć zapewne zaraz odezwą się głosy sprzeciwu, że przecież skandynawski design jest lepszy, albo duński, no i jeszcze angielski, ja jednak będę obstawiać przy swoim. Włosi wygrywają. W ich projektach jest to "coś". 

Wnętrze rzymskiego sklepu z niekonwencjonalnymi półkami

Szczególnie cenię ALLESSIEGO (zachęcam do zajrzenia TU). Rodzinna firma założona w latach 20. XX wieku dziś stała się światową ikoną stylu. Niektóre projekty już przeszły do historii wzornictwa. Mnie marzy się słynna wyciskarka do cytrusów, ale wciąż ekonomia bierze górę..

źródło TU
albo taka waza... Cudo po prostu!

źródło TU

Dla mnie ALLESSI jest synonimem Włoch, podobnie jak Vespa, pizza czy United Colors Of Benetton. I na takich właśnie symbolach Włosi zbudowali niegdyś swoją potęgę gospodarczą. Jest czego pozazdrościć :) Miłego, kolorowego dnia!
 


6 sierpnia 2012

RZYM

Skąpany w słońcu, zatłoczony, łączący starożytność z nowoczesnością, święty i świecki za razem. Rzym to gwarne miasto. Od zawsze. Dlatego lepiej zwiedzać je wczesną wiosną. Tak jak my, za pierwszym razem. Pamiętam uroczy spacer wzdłuż Tybru, słynne zabytki na wyciągnięcie ręki, bez kolejek. I tą niczym nie zmąconą  naturalność powszedniego dnia. Dnia bez tysięcy pielgrzymów, rozgorączkowanych turystów. 
Tym razem poznaliśmy oblicze miasta, które płaci wysoką cenę za swoją legendę.

Kolosalna budowla!
Jadalne kasztany sprzedawane przez ulicznego handlarza mają swój urok, jednak ich smak niestety nie przypadł nam do gustu..

3 sierpnia 2012

WAKACYJNY BŁĘKIT

Lubimy plażowanie. Drobny piasek, który koło południa parzy w stopy. Albo kamieniste plaże z krystalicznie czystym morzem. Lubimy głaskanie i muskanie ciała ciepłymi promieniami słońca. A zaraz potem, dla równowagi, chłodzącą kąpiel. Lubimy plażowe czytanie dobrych książek, chrupanie suchego prowiantu wyciąganego z dużej torby plażowej, zbieranie muszelek, kamyków i skarbów, które w zimie rozgrzewają niczym kaflowy piec, rozchlapywanie morskiej wody, i przyjemny wietrzyk, który opala nas na złocisty, oliwkowy kolor...
Zajączek Mały lubi coś jeszcze. Zakopywać, przekopywać, przenosić, zanosić tony piasku. Z miejsca na miejsce. Piasek pochłania całą jego chłopięcą uwagę. Majstruje przy nim cały boży dzień, a my? Po prostu odpoczywamy.

Zajęcza stopka
Lubimy gdy góry łączą się z morzem. Dwie przeciwności w jednym miejscu.
PS.Lubimy jeszcze zabawę w piratów - obowiązkową w takim miejscu!
 

2 sierpnia 2012

WYPOCZYNEK

Upłynął w cudownym klimacie południowych Włoch. Minął zdecydowanie za szybko. Nasze "rzymskie wakacje" wypełniły nas słońcem, błogim lenistwem i specjałami kuchni śródziemnomorskiej. Teraz przeglądamy zdjęcia, które porządkują nasze wspomnienia.
Wspomnienia melodyjnego języka, rozgestykulowanych Włochów, skrzeczenia cykad, aromatu porannego, czarnego jak smoła espresso, intensywnej czerwieni 15-sto kilogramowych arbuzów, które nigdzie tak nie smakują i piasku który przyklejał się do stóp mokrych od ciepłej, morskiej wody.. 

Wnętrze Panteonu zaskakuje grą światła i cieni
Wąskie ulice, korki, skutery - oto codzienne oblicze Wiecznego Miasta

Na południu Włoch czas spowalnia, bardzo widocznie
Mieszkaliśmy między Rzymem a Neapolem, w typowym włoskim miasteczku - PIETRAMELARA. Na każdym kroku spotykaliśmy kadry zatrzymanego czasu. I ludzi, którzy się dobrze znają, pozdrawiają. Żyją wolniej, pogodniej i spokojniej. Tu liczy się prawdziwe życie, czyli jedzenie (mangiare), miłość (l'amore) i ... piłka nożna (il calcio). W takiej właśnie kolejności. Bo rodzina jest wartością ponad wszystko.

Podglądnięte...
Nie muszę chyba pisać, że Zające Trzy objadały się tutejszymi specjałami w sposób wręcz nieprzyzwoity. Trudno bowiem oprzeć się kuchni włoskiej. Która nęci i kusi aż do późnych godzin nocnych. Bo, jeśli nie wiecie, to Włosi dzień rozpoczynają tylko kawą i czymś słodkim. Po południu pozwalają sobie na jakiś lekki posiłek. Dopiero wieczorem zasiadają jednak do prawdziwej uczty. Włoska kolacja zaczynająca się najwcześniej około godz.21 składa się czterech, pięciu dań. Wszystko świeże, lekkie, skropione świeżą oliwą i posypane rozmarynem.  No a jeszcze są desery! Ciastka i lody słodkie aż do przesady. A pora dnia (czy nawet nocy) nie gra tu wcale roli. Nas zaproszono na espresso i ciastka o 1 w nocy! I wiecie co? Było kapitalnie:)

Kuchnia włoska...
to rozmaryn, który rośnie w przydomowym ogródku :)