Nie pamiętam takiej Niedzieli Wielkanocnej. Przyprószonej białym, mokrym śniegiem, wietrznej, o szarym, pochmurnym niebie. Wydawało się, że nic ciekawego z niej nie wyniknie. Zając Duży zarządził jednak wyjście z domu. W narciarskich spodniach i ciepłych rękawiczkach. Sam poszukał dawno nieużywanej saperki. Po czym zabrał się do pracy. Śniegowe wióry leciały na wszystkie strony. Aż wreszcie pojawiły się...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz