10 lipca 2013

MAKI

Wychowałam się w domu, w którym kobiety dbały o to, by w wazonie zawsze był świeży kwiat. Po nim rozpoznawało się porę roku. Wiosenna konwalia, letnia piwonia, jesienny wrzos... Idąc na "targowo-bazarkowe" zakupy kwiaty kupuję odruchowo. Ale jeszcze bardziej cieszą te, przypadkowo zebrane na łące, w trakcie spaceru. Czerwone maki rosną gromadnie przy jednym z mostów na Wiśle przez który codziennie, z Zajączkiem, przejeżdżamy na rowerach. W końcu zdecydowaliśmy się je zerwać. Jeszcze w pąkach wylądowały w rowerowym koszyku. W domu rozkwitły i na krótką chwilę cieszyły nasze oczy.W salonie zawitało rozgrzane lato i jego energetyczna czerwień. Czas leniwie zwolnił kroku...


3 komentarze:

  1. Kochana , nie wiedziałam ze Ty tak jak ja uwielbiasz maki!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie już przestaje dziwić nasze pokrewieństwo dusz. W końcu dobrałyśmy się ..w korcu MAKU :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A skąd wiesz ze ja to ja ?
    Ładny ten zegarek po prawej stronie!!

    OdpowiedzUsuń