W pewne deszczowe przedpołudnie zapukaliśmy do drzwi GALERII POD CHMURKĄ. W środku czekała już uśmiechnięta KASIA i LOOKarna. Wnętrze wypełniły wygodne pufy, zapach świeżo parzonej, zielonej herbaty oraz ciepło białych świec. Po środku usadowił się wielki, wiklinowy kosz, a w nim tłoczyły się kolorowe główki włóczek. Gdzieniegdzie pobłyskiwało złoto-srebrne ucho tępej igły. Bo, igła do haftu gobelinowego nie może być ostra! Zajączek Mały dostał swój kawałek kanwy, który mozolnie i cierpliwie zakrywał szarym haftem. Jako jedyny mężczyzna w towarzystwie budził wielką sympatię i uznanie. I zdecydowanie szybciej ode mnie pojął zawiłości warsztatu tkackiego. Warsztaty haftu gobelinowego prowadzone przez Kasię zachwyciły. Ciepłem i spokojem jej głosu. Cierpliwością tłumaczenia. Smakiem i aromatem własnoręcznie przygotowanej brukselki zmieszanej z pęczakiem i słonecznikiem. A przede wszystkim urzekły atmosferą. Niewymuszoną, naturalną, dającą chwilę wytchnienia i radości przebywania w gronie ludzi tak samo postrzegających życie. Jak to było mi potrzebne! Takie "babskie darcie pierza" jak mówi Kasia. Dłonie zajęte dzierganiem dały wytchnienie zmęczonej głowie. A trwająca wokół rozmowa koiła serce. Dla takich chwil warto zostawić całą resztę. Nieposprzątane mieszkanie, górę prania, pustą lodówkę i Ważne Sprawy Do Załatwienia.
Z galerii Zające Dwa wyszły z Kasiną poduchą pod pachą (to ta na zdjęciu) oraz małym zestawem jej autorskiego wzoru do samodzielnej nauki. No i oczywiście z pierwszym, własnym haftem. Niedokończonym wprawdzie, ale co tam! Dajcie mi małą chwilkę, a pokażę go w całej okazałości:)
PS. Cudowności, które wyskakują spod igły Kasi można nabyć TU . Ale jeszcze milej spotkać się z Kasią na jej warsztatach. Trzeba tylko zajrzeć o TU.
Poznałam Zające Dwa. Te mniejsze.
OdpowiedzUsuńUrocze spotkanie. Dziękuję bardzo, bardzo.
Zając Trzeci, ten największy, musi być bardzo szczęśliwym człowiekiem.
To my dziękujemy Kasiu! Za spotkanie, za naukę, za wszystko!!
Usuń